Copyright © Pracownia Słoneczko
Design by Dzignine
sobota, 6 września 2014

Bumpsters

Kolejnym uszytkiem w mojej kolekcji są bumpsters-y, czyli coraz bardziej popularne osłonki na szczebelki w dziecięcym łóżeczku. Ciekawe czy wyprą bardzo popularne w Polsce ochraniacze do łóżeczek dziecięcych? Pomysł na ich stworzenie tym razem wziął się ze strachu- tak dobrze czytacie właśnie ze strachu. "Dobra Dusza", którą poznaliście w poprzednich postach poprosiła mnie o uszycie właśnie dość popularnego ochraniacza na łóżeczko. Przetrząsnęłam Internet w poszukiwaniu wzorów takich ochraniaczy i zamarłam... Otóż "Amerykańscy Naukowcy" czy też inni "Szaleńcy" przeprowadzając "jakieś tam" badania, których nie będę teraz oczywiście przytaczać, stwierdzili, że ochraniacze mogą być jedną z wielu przyczyn niemowlęcej śmierci łóżeczkowej. No i poddałam pod wątpliwość szycie owych ochraniaczy- no bo Ja z tą wiedzą takiego ochraniacza bym nie założyła świadomie swojemu dziecku do łóżeczka, zwłaszcza, że pediatrzy trąbią im mniej w łóżeczku tym lepiej. Zatem znalezione na brytyjskich stronach bumpsters-y jakoś bardziej mnie przekonały. Po konsultacjach z ich przyszłą właścicielką - podjęta została decyzja o uszyciu właśnie takich mniejszych ochraniaczy.

Zatem po pomiarach wstępnych łóżeczka i określeniu ich ilości powstało 20 szt. ochraniaczy o wymiarach 27x30 cm.



Ochraniacze powstały z białej 100 % bawełny po stronie lewej oraz znanej z poprzednich projektów tkaniny bawełnianej 100 % w sowy. Wypełnienie  to 1 cm gąbka tapicerska z atestami.
Na cały projekt zużyto 5 m taśmy rzepowej szerokości 2,5 cm. 



Dodam tylko, że koszt kupna w sklepie takich ochraniaczy to wydatek rzędu ok. 170 zł za 10 szt. 
Nie muszę chyba pisać, ze opłaca się je uszyć samemu :)

Widok na ochraniacze od strony łóżeczka (co widzi maluch) poniżej:


Widok od strony pokoju (co widza wszyscy) poniżej:



Będzie pasować do poduszki do karmienia i kocyka.  

środa, 20 sierpnia 2014

Metka do gryzienia i przytulania

Przedstawiam już drugą z serii "miętol metek" tym razem w wersji chłopięcej. Stworzona została z tkaniny polarowej "minky"oraz tkaniny bawełnianej w drobne gwiazdki i księżyce, w środku poliestrowy wsad do kołder wysokości 1 cm.
Powyższy wzór jest moim ostatnim faworytem, niby taki delikatny ale jednak na bieli tworzy super mozaikę- na zdjęciach niestety wygląda nieco gorzej niż w rzeczywistości. Jednak polecam tą tkaninę z całego serca. 

wszyłam wszelkiej maści wstążki, tasiemki do podgryzania,ślinienia, ssania oraz miętoszenia...



                                  
Jako, że sama miętka jest powiedziałabym dość skromnym prezentem na urodziny "Małego Obywatela", do kompletu doszyłam kołderkę oraz poduszkę i adapter do smoczka. Mam nadzieję, że choć kolorystyka jest dosyć poważna, to jednak przypadła do gustu Mikołajowi i jego Mamie.
piątek, 8 sierpnia 2014

Mei tai

Te dwa tajemnicze słowa już dawno nie dawały mi żyć. Czy ktoś jeszcze nie wie, co to jest mei tai? Dwa słowa wyjaśnienia dla niewtajemniczonych. Mei tai to proste nosidło(azjatyckie) do przenoszenia dzieci zarówno na brzuchu jak i na plecach. Tradycyjnie "mei tai" składa się z prostego panela, do którego są przyszyte 4 długie taśmy, które zawiązuje się wokół siebie i dziecka. Miałam okazję korzystać sama z tego rodzaju nosidełka (również zrobionego ręcznie) w klubie malucha. To strasznie fajna rzecz-polecam wszystkim!
A teraz do rzeczy- wizja stworzenia nosidełka tego typu strasznie mnie korciła już od dawna, ale nie mając odpowiedniego wzoru (gotowego nosidełka) ani tym bardziej modela/modelki, na którym mogłabym poćwiczyć odsuwało mnie cały czas od próby jego tworzenia. Ale zmotywowała mnie po praz drugi moja bratnia dusza spodziewająca się dziecka do stworzenia pomimo wszystko mojego pierwszego "majtaja". Jako, że nie koniecznie lubię projekty w ciemno postanowiłam szukać gotowego wykroju. Po tygodniu poszukiwań zwątpiłam- i kiedy byłam blisko rezygnacji wreszcie udało mi się wykopać "niemal z pod ziemi i zza gramanicy" piękny wykrój w odpowiedniej skali i z cudownym opisem tworzenia. Nic tylko drukować, sklejać i szyć. Wymarzyłam sobie nosiło typu hybrydowego(dla tych co nie wiedzą wyjaśniam: dół nosidełka jest unowocześniony o taśmę parcianą z klamrą do szybszego zakładania nosidełka, góra bez zmian). Ale ale nie tak prędko- tkaniny, materiały kaletnicze i tym podobne bzdety kompletowałam ponad tydzień. W Warszawie trudno jest kupić sztruks bawełniany w przyzwoitej cenie. Wreszcie na Bródnie udało mi się zdobyć 2 metry bieżące sztruksu z kilkoma procentami lycry. Na zamówienie przyszły atestowane klamry, taśmy i inne potrzebne elementy. Tkaniny, którymi ozdobiłam mei tai można nabyć w Warszawie w sklepie "Lena" na Targowej.

 Oto co powstało:


 Pasy naramienne szerokości około 10 cm z wypełnieniem z atestowanej pianki (2cm) na długości 70 cm. Pas biodrowy szerokości około  14 cm z wypełnieniem z atestowanej pianki (2 cm) z atestowaną klamrą       i taśmą nośną szerokości 5 cm.
Panel główny wysoki na 48 cm i szeroki (na środku) na 37 cm (na dole) 50 cm. 
Wszyty na stałe zagłówek/kapturek wiązany na troczki.
Wszyte wypełnienie na linii nóżek oraz zakładki na pupę dziecka.
Kieszonka - skrytka na drobiazg.
Torba do przechowywania "mt"zapinana na rzep.

Poniżej zbliżenie zdobienia panela (jednostronnie ze względu na użyte dla dekoracji guziki)


Poniżej prezentacja na modelu "męskim"




Ważne wnioski- sztruks z lycrą do takich projektów nadaje się średnio. Pianka w panelu biodrowym spokojnie może mieć 1-1,5 cm ciężko maszynie szyć tyle warstw materiału i jeszcze grubą taśmę. Wykrój miał być uniwersalny zarówno dla dziecka które ma pół roku jak i dwa latka. W środku powinny być gumki ściągające do potrzebnych wymiarów,ja z nich zrezygnowałam, wiec wymiar jest możliwie największy.

Nie ukrywam, że podpatrzyłam wiele pomysłów dziewczyn, które szyją te nosidełka.
 (Dziewczyny nie gniewajcie się proszę- wasze patenty są świetne.) Ale wykrój według którego był szyty mei tai udostępnia pewna pani na "własny/domowy" użytek za darmo. Zatem kto szuka- ten znajduje... :)
p.s. nie szyję nosidełek na zamówienie...

Poduszka do karmienia

Tym razem kolejny "hand made" powstał dla zaprzyjaźnionej mi bratniej duszy, która za moją radą postanowiła taki gadżet zakupić. Wizyta w sklepach dziecięcych mniej i bardziej sieciowych nie pozostawiła nam obu jednak złudzeń- koszt zakupu w sklepie takowej podusi to wydatek około 100 zł. Tak tak dobrze czytacie około 100 zł , przy czym jeszcze gdyby to był jakiś cud, a to ot nic takiego wcięty rogal z bawełny wypełniony styropianem. Na popularnych portalach kupieckich można znaleźć takie poduszki znacznie taniej, ale te które oglądałyśmy były jakieś takie wymiarem małe, a ten prześwit/wycięcie strasznie wąski. No przecież mały obywatel musi na tym leżeć, i jeszcze mamie ma być na takiej poduszce wygodnie. Decyzję o zrobieniu własnoręcznie takiej poduszki podjęłam mniej niż w 5 minut. W Internecie można znaleźć co najmniej 5 różnych wykrojów na taką poduszkę. Wybrany drogą eliminacji wykrój został wydrukowany , przerobiony(na własne potrzeby) o następnie odrysowany na białej bawełnie oczywiście z sieci IKEA. Na wypełnienie poszły trzy wypełnienia poliestrowej poduszek wsadów o wielkości 50x60 cm- także poduszka swoje waży- ale myślę, że przez to jest stabilna, nie zapada się nie odkształca, i co najważniejsze nie szeleści styropianem w trakcie użytkowania.



Pokrowiec, który wymyśliłam sobie nie byle jaki, bo z tkaniny bawełnianej w kremowe sowy (góra)


oraz "polaru minky" (dół)


(projekt kolorystyczny zakłada uniwersalną płeć, 
ponieważ dla rodziców pozostanie ona tajemnicą aż do porodu) 

W ogóle muszę się wam pochwalić bo postanowiłam po raz pierwszy w życiu wszyć wpustkę(mam nadzieję, ze ją troszkę widać). Poszewka na "rogala" napsuła mi wiele krwi. Ze trzy dni z nią walczyłam chyba wszystkimi mi sposobami- prułam i szyłam, znowu prułam, aż wreszcie udało się. Po prostu dałam za duży zapas na poszewkę, niepotrzebnie... ach no i szycie suwaka krytego masakra- moja stopka jest za słaba- maszyna do szycia "silvercrest z lidla" jest cudowna ale ta stopka jest do niczego... może uda mi się dostać taką od łucznika-ponoć pasują. Zmniejszyć nie jest wcale tak prosto- koniec końców udało się- jest! Czekam na pierwsze wrażenia przyszłej mamy...

No i jak nada się? :)
niedziela, 4 maja 2014

Tilda na specjalne zamówienie

To moja druga tego typu panna. Jak już wspomniałam w tytule - na specjalne zamówienie dla koleżanki, która kolekcjonuje wszelkiej maści i rodzaju anioły. Przyszła właścicielka anioła bardzo kocha taniec i muzykę, postanowiłam więc połączyć jakoś obie te pasje w jedną całość. Panna ma około 50 cm wysokości i stoi na wykonanym ręcznie stojaku z drewna sosnowego bielonego bejcą i lakierowanego lakierem półmatowym.


Materiały z których została zrobiona: tkanina bawełniania: surówka, biała, beż w białe kwiatuszki, włosy syntetyczne, oraz wypełnienie poliestrowe poduszkowe. Spódniczka wykonana z tasiemki, gumki i tiulu. Kieckę można ściągnąć do prania, nie zalecam jednak prania włosów- podejrzewam, że mogły by się skołtunić- ciekawe jaki patent można by na nie wymyślić. Chyba powinnam opracować dla tych lalek peruki :)
Poniżej zbliżenie  na dość długie "tutu" parę skrzypiec wraz ze smyczkiem, korale, bransoletkę oraz kokardę we włosach.


Generalnie muszę jeszcze poćwiczyć, żeby być w 100 % zadowolonym z uszycia lali, ale w akcie tworzenia wpadłam na kilka patentów np. na przyszywanie włosów- te szyło mi się wyjątkowo nieudolnie pasemko po pasemku, a włoski śliskie i szycie nylonowymi nićmi nie jest proste bo jedno się ślizga po drugim.


Montaż skrzypiec też do najprostszych nie należał, ale ostatecznie z użyciem gumki przeźroczystej udało się jakoś je przymocować. Szycie getrów w takim rozmiarze też nie jest proste- ściągacz się strasznie rozciąga.  


Panna wyposażona jest w parę bawełnianych skrzydeł, poniżej widok na aniołka z tyłu.


Trzymajcie kciuki za każdą następną anielicę/anioła- mam nadzieję, że każda następna/y będzie jeszcze fajniejsza od tej...


niedziela, 2 marca 2014

Sala zabaw w Krainie Chichów

Tym razem duuuuża przestrzeń na sali zabaw. Moim zadaniem było rozweselenie wnętrza oraz powiększenie go optycznie tak by wydawało się, że ściana wcale nie jest końcem świata. Malowania było sporo -z przerwami malowałam około 2 tygodnie. Najpierw dwa dni samego szkicowania, później malowanie dużych płaszczyzn,a na deser detale, których wbrew pozorom nie było tak mało. Koncepcja na wnętrze powstała oczywiście z połączenia z kilku różnych aranżacji wnętrz podpatrzonych gdzieś w sieci. Mam nadzieję, że docelowa grupa odbiorców była zadowolona z efektów. W sumie szkoda, że nikt nie robił zdjęć podczas pracy. Widok ze skosa na wymalowaną wnękę.


 Poniżej widok na praw róg wnęki. Drzewo najbardziej wysunięte w prawą stronę wyznacza koniec przestrzeni wnęki.


Poniżej widok na wprost, po lewej zmieściły się ogromne półki na zabawki. Stół został brutalnie dostosowany(obcięto mu nogi) do małych użytkowników sali.


Długa ściana miała około 7 metrów długości, na zdjęciach wydaje się nieprzyzwoicie mała.


A na koniec widok filara od strony dziecięcej, może troszkę nie w stylu, ale za to ciekawie...


W ten oto sposób powstała największa malowana przeze mnie powierzchnia w ramach akcji "malowanie na ścianie". Obecnie wnętrze wygląda trochę inaczej,np. na podłodze leży duży dywan... Polecam obejrzeć osobiście w Międzybrodziu Bialskim.
poniedziałek, 22 lipca 2013

Metka dla Maluszka :)

Miętol Metka- jakby jeszcze ktoś nie wiedział to niewielkich kształtów przytulanka, do której poprzyszywano tzw. "metki"- tasiemki, sznureczki itp. które małe dziecko może bezkarnie miętosić , gryźć i wykorzystywać na milion jeszcze ciekawszych sposobów. Tak się złożyło, że pewna mała dziewczynka o imieniu Martynka taką miętol metkę dostała w prezencie. Tak właściwie dwie - jedną mniejszą, okrągłą, w sam raz do małej rączki:


drugą większą w kształcie małej poduszeczki. Mam nadzieję, że moja twórczość radosna przypadła małej użytkowniczce do gustu. 


Tkanina z jeżami 100 % bawełna pochodzenia IKEA/oraz zielona krata tejże samej kategorii z zaprzyjaźnionego sklepu z tkaninami. Tutaj tył obu przytulanek:


                       Mam nadzieję, że wkrótce pojawią się kolejne z tej kategorii małe prezenty                       dla zupełnie Małych "Wielkich" ludzi.